Jeśli zaleczę choć jedno serce,
nie będę żył na próżno...
Jeśli choć jednej pomogę rozterce,
jednej ranie ulgą posłużę,
jeśli jednego małego ptaka
z powrotem do gniazda włożę,
nie będę żył na próżno...
Emily Dickinson
Blog > Komentarze do wpisu
O ZAUFANIU DO LEKARZY ORAZ OSTATECZNA DIAGNOZAMój analityczny umysł potrzebuje danych, aby móc coś zrozumieć. Kiedy przychodzi rozumienie, o wiele łatwiej jest z danym problemem się uporać. Można dojść do wniosku, że życie jest zbyt krótkie, by tracić czas na rozpacz i mimo poważnego uszczerbku na zdrowiu, starać się żyć normalnie. Jednak poradzenie sobie z emocjami z nim związanymi wcale już takie łatwe nie jest. Zwłaszcza, gdy tkwi się w niewiedzy, dlaczego do tego doszło. Przecież lekarz uspokajał, że z jaskrą można żyć dziesiątki lat bez obawy uszkodzenia wzroku, że badania zawsze jeszcze zdążymy zrobić, że wszystko jest opanowane i w porządku. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić leczenia bez zaufania do lekarza. Jednakże to zaufanie, powodowane niemożnością porozumienia, powoli gasło. Może ja i jestem laikiem, ale doskonale skądinąd wiem, że jakikolwiek ból, a zwłaszcza tak silny, jakiego doznawałem + parę innych objawów, raczej nie oznacza, że wszystko jest pod kontrolą i opanowane. Żal do siebie mogę mieć jedynie o to, że to zaufanie gasło tak powoli. Do doktora K. mam w tej chwili żal i ogromny uraz. Pomimo, iż na co dzień jestem spokojnym człowiekiem, bez cienia agresji wobec bliźniego swego, to w tym wypadku mam ochotę nim potrząsnąć, a następnie bez skrupułów udusić. Wizyty miewałem zawsze rano stosunkowo krótko po zakropleniu oczu lekami, wobec czego nie dziwię się, że w tym czasie ciśnienie mieściło się w granicach normy. Ale późniejszego w ciągu dnia bólu nie powodowały emocje, jak mi insynuowano, lecz wzrost ciśnienia wewnątrzgałkowego. Dlaczego dr K. nie słuchał, co pacjent (wielokrotnie) mu oznajmia? Oprócz bólu pojawiało się falami zamglenie widzenia, które następnie ustępowało. Według dra K. to nie mogły być objawy związane z jaskrą, bo jaskra uszkadza wzrok nieodwracalnie, wobec czego zamglenie widzenia nie miało prawa ustępować. W poprzedniej notce na podstawie informacji wyszperanej w sieci udowadniałem, że p. dr K. się mylił. Omylność tę następnie potwierdzili specjaliści z poradni jaskrowej. Coraz bardziej zniechęcony metodami leczenia dra K. udałem się w końcu na konsultację do innego okulisty, dr R.-B. Tamże „okazało się“, że ciśnienie nadal jest wysokie, 40 mmHg. Nie podskoczyłem na tę wieść z radości. Przez wiele tygodni utrzymywało się w granicach 19-23 kresek, a tu nagle znowu 40?! Następnie pani doktor stwierdziła, że nie zna historii mego leczenia, wobec czego osobiście nie może go kontynuować. Wypisała jednak przekaz do poradni jaskrowej (ciekawe, że ani słowem nie napomknęła, że tam również nikt nie będzie znać historii mej chroby i jej leczenia), dodając że ciężko się tam dostać, no ale warto próbować. A pewnie, że warto! Próbowałem dwa tygodnie, bo dopiero po takim okresie udało mi się w końcu dodzwonić i zapisać na wizytę, która możliwa była dopiero za ponad 4 miesiące. Pomyślełem sobie, że przy tak wysokim ciśnieniu pomoc jest potrzebna natychmiastowo, a nie po kilku miesiącach. Dostałem numer telefonu do lekarza i zrelacjonowałem mu pokrótce dotychczasowe leczenie. Dostałem bardzo zastanawiające zadanie do wykonania. Otóż mam się udać do pani dr, która wypisała mi przekaz i na prośbę lekarza z poradni jaskrowej przekazać jej, aby doń przedzwoniła, osobiście potwierdzając, że ciśnienie w oku mym jest rzeczywiście tak wysokie, jak zaznaczyła to na przekazie. Nie podejrzewając jeszcze niczego złego naiwnie próbowałem spełnić tę niecodzienną prośbę. Nie będę relacjonować przebiegu rozmowy z panią R.-B., nie była zbyt ciekawa. Przyczyn, dla których nie zadzwoni do poradni pani doktor wymyśliła bardzo wiele, na koniec próbując winę za własne machlojki przerzucić na mnie, twierdząc, iż żałuje, że mnie przyjęła! Niestety, nie jest to pierwsza taka sytuacja z p. dr R.-B. Już kiedyś, jak to ma zwyczaj nazywać próbując mi pomóc, sfałszowała wyniki badań. Szczerze jestem wdzięczny za ten przekaz, ale... Przecież człowiek to nie tylko soma, ale i psyche; czy taki lekarz nie zastanawia się, co pacjent przeżywa po usłyszeniu tak niezadowalających wyników? Poza tym - ponownie - co z zaufaniem do lekarza? Jak ufać, skoro się okazuje, że pacjentowi przekazywane są nieprawdziwe wyniki badań? Co z etyką lekarską? I - w końcu - czy prośba lekarza z poradni jaskrowej każe domniemywać, że taka nieuczciwość jest wśród medyków sprawą powszechnie stosowaną? ... Odpuściłem sobie ewentualny ciąg dalszy. Wzrok już wtedy był utracony, ból ustał, więc stwierdziłem, że zaczekam te cztery miesiące. Po takich przeżyciach, jak powyższe, nie wiedziałem czego mogę się spodziewać w klinice, nadzieję jednak utrzymywałem. Badania trwały 6 godzin. Mój siostrzeniec (w roli przewodnika) był zachwycony ich przebiegiem, ja pomimo zmęczenia pozytywnie zszokowany. Zróbmy sobie porównanie. 1. Doktor K. po zdiagnozowaniu jaskry, gdy ciśnienie wynosiło 48mmHg nie podał mi gliceryny na natychmiastowe zbicie ciśnienia. W klinice wynosiło ono „zaledwie“ 27 kresek i pomimo iż oko (wzrok) jest nie do odratowania - glicerynę do wypicia podano mi natychmiast. (Po jakichś dwu godzinach było już tylko 20 kresek.)
Zagrożenie wystąpienia tego samego w oku prawym istnieje. Jednak w oku prawym objawy jaskry od początku były nieznaczne, wobec czego odstawiliśmy na tydzień leki całkiem, aby sprawdzić czy ciśnienie w nim w ogóle narasta. Rozstrzygną to badania piątkowe. Oko to bez leków mnie nie boli, więc możliwe, że nie potrzebuje jeszcze leczenia. Oprócz metod leczenia stosowanych przez dra K., które są co najmniej zastanawiające, cała reszta związana z wystąpieniem u mnie jaskry, jej rozwojem oraz wszelkimi przeżyciami z nią związanymi, jest już dla mnie całkowicie zrozumiała. Mam nadzieję, że wobec tego teraz już łatwiej będzie mi opanować ostatecznie emocje związane z utratą wzroku. wtorek, 17 stycznia 2012, ksanthos
TrackBack
Komentarze
emka1216
2012/01/17 21:50:13
Jestem w trakcie badań. Przynajmniej mnie mówią, że nie wiedzą co mi jest
2012/01/18 11:50:23
No, to chociaz nie pocieszaja, ze wszystko jest w porzadku.
Mam nadzieję, Emko, że szybko uslyszysz diagnoze i nie bedzie to nic groznego. 2012/01/18 23:06:40
Niektórzy lekarze minęli się chyba z powołaniem. Fakt, to też są ludzie i jak każdy człowiek mają prawo czegoś nie wiedzieć. Jednak jeżeli bierze się odpowiedzialność za ludzkie zdrowie lub życie wypadałoby trochę bardziej się postarać. Przecież gdyby posłuchał tego co masz mu do powiedzenia byłoby inaczej.
Swoją drogą sama mam ochotę jednej Pani Doktor zrobić krzywdę. Z tym, że to już by niczego nie zmieniło. Zwłaszcza po tylu latach. 2012/01/18 23:51:17
Nie wiem, może ja sam błądzę w moim rozumowaniu, ale wydaje mi się, że ten miejscowy lekarz dopuścił się zaniedbania, które wpłynęło bezpośrednio na uszczerbek na moim zdrowiu i to właśnie jest tak trudne do zaakceptowania. Ponadto wydawało mi się, że medycy są zobowiązani do uzupełniania swojej wiedzy, a nie ciągle leczyć metodami sprzed pół wieku. I jeszcze bagatelizowaniem sygnałów zgłaszanych przez pacjenta. Nie potrafię tego zrozumieć. Stąd żal i uraz.
Z drugiej strony bezpośrednie orzeczenie lekarza z kliniki, że można było mi wzrok uratować daje mi prawo do czucia się poszkodowanym. Żal staje się uzasadniony. |
Clock by Widgia.com |